Sport

Powrót na siłownię – pierwszy karnet i ćwiczenia po chemioterapii

Dopiero po pół roku zdecydowałam się na podjęcie wyzwania fizycznego i odzyskania utraconej podczas leczenia formy. Zanim zostałam zdiagnozowana na siłownie chodziłam regularnie, dwa – trzy razy w tygodniu. Teraz plan jest podobny, jedynie skorygowany o bieżące możliwości. Początkowo ćwiczenia po chemioterapii i zajęcia fitness dobieram uwzględniając poziom intensywności oraz ilości osób uczęszczających  zazwyczaj na te zajęcia.

Szczególnie polecam godziny wczesno popołudniowe gdzie większość ludzi dopiero kończy pracę, więc tłoku na siłowni jeszcze nie ma. Osobiście jestem przewrażliwiona na punkcie zatłoczonych, zamkniętych przestrzeni ;/ Po miesiącach unikania takich miejsc chyba stało się ta w pewnym stopniu nawykiem, zatłoczone miejsce = nie chcę tam być, chociaż ryzyko infekcji już nie jest tak duże.

Na pierwsze ćwiczenia po chemioterapii wybrałam się na godzinne zajęcia – stretching (rozciąganie). Ogólnie może się wydawać, że są to lekkie zajęcia. Osobiście uważam je za bardzo wartościowe, a także męczące. Nie jest to intensywny trening cardio, ale powolne rozciąganie wszystkich partii mięśni jest jednak bolesne.

Po każdych zajęciach czuje wielką ulgę. Ciało się relaksuje i staje się lżejsze, aż łatwiej się chodzi. Wewnętrznie też zajęcia te są uspokajające i relaksujące. Daje to pewien komfort i zastrzyk energii na cały tydzień pracy. Zajęcia odbywają się we wtorki w mojej siłowni, więc idealnie odprężają na nowy tydzień.

Na kolejne zajęcia wybrałam 30 minutowy trening brzucha (w piątki). Półgodzinny jak na początkowe ćwiczenia po chemioterapii jest idealne. Trening jest bardzo intensywny, ale przecież nikt nie musi od razu wykonywać wszystkich serii w takim samym tempie. Nawet osoby bardziej wyćwiczone i z lepszą kondycja fizyczną w pewnym momencie zwalniają. To normalne. Długość i intensywność ćwiczeń dopasowana jest do ogólnych potrzeb i założeń. Ja wybrałam je ze względu na długość trwania a intensywność zmniejszam samodzielnie dostosowując do możliwości ( mimo głośnych haseł od trenerki – “Dasz radę! Nie zwalniaj!” Hahaha 😀 ).

W celu zadbania także o pozostałe partie mięśni oraz z myślą o przygotowaniach do zawodów biegowych ( tak, plan jest wrócić do każdego hobby), raz w tygodniu, zazwyczaj w niedzielne poranki chodzę na bieżnię. Szybki marsz przechodzi w powolny trucht, kilka minut biegu z muzyką w uszach… ohh jak ja lubię ten stan. Bieganie jest dla mnie odprężeniem umysłu. To czas kiedy można przemyśleć problemy i wybiegać zmartwienia. Razem z opadającymi siłami często opadają również moje emocje, złość. Polecam!

Początkowo treningi na bieżni były krótkie i bardzo wyczerpujące, ale z czasem widać progres. Najpierw treningi kilkuminutowe, np. 20 min albo 3km biegu. Kolejne biegi miały na celu zwiększenie prędkości, a następnie budowanie wytrzymałości. Tym sposobem po miesiącu z bardzo słabych 3 km przebiegłam 5 km w całkiem zadowalającym czasie. Oczywiście nie czas jeszcze na rekordy, na to nadejdzie odpowiedni moment i miejsce, a sama świadomość postępów jest niesamowicie budująca! 🙂

Odbudowa siły fizycznej to długi proces także oczekujcie więcej pomysłów na ćwiczenia po chemioterapii oraz opisów moich zmagań i wyzwań sportowych. Zapisz się na newsletter aby nic nie umknęło twojej uwadze!
P.S Wybaczcie jakość zdjęć… po takim wysiłku ciężko o stabilność ręki 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *