Sport

Powrót do formy – pierwsze ćwiczenia po chemioterapii

To nie takie proste!

Powrót do aktywności fizycznej, pierwsze ćwiczenia po chemioterapii to nie wznowienie treningów po miesiącach lenistwa czy po jakimś przeziębieniu. Wycieńczony organizm po kilku miesiącach chemii i walki o przetrwanie jest słabszy niż nam się wydaje. Mięśnie mam wrażenie, że w ogóle nie istnieją… A kiedyś mogłam tak wiele.

To “kiedyś” niczym hasło z bajki typu “dawno, dawno temu..” pojawia się w myślach, frustruje, zasmuca. Ale trzeba to zamienić na “pewnego dnia” i będzie łatwiej ( bynajmniej tak mi się wydaje).

Chemioterapia skończona, lekarz zaleca “zwiększenie aktywności fizycznej”, powrót do formy. Tylko jak? Ile? Kiedy? Jakie ćwiczenia po chemioterapii – tego już nie wie nikt… Pozostaje metoda prób i błędów.

Rozmawiałam z kilkoma trenerami personalnymi oraz osobami z doświadczeniem sportowym i jedyna rada jaka istnieje to w tej nietypowej sytuacji należy obserwować swoje ciało, organizm zaczynając od kilku minutowych treningów. Tyle na ile mamy siłę, nic ponad miarę. Przeforsowanie na samym początku nic nam nie da, a może zaszkodzić. Ćwiczenia po chemioterapii nie różnią się niczym od normalnych treningów. Jedyna różnica to intensywność. Należy dać swojemu organizmowi szansę na regenerację, ale też umożliwić powrót do pełni sił.

W pewnym momencie nadchodzi taki dzień, kiedy już wiemy, że to czas wziąć się za siebie. Koniec z wiecznym odpoczywaniem, który był zalecany. Stop z przesiadywaniem w domu, bo świat na zewnątrz jest niebezpieczny. Dosyć wymówek i odkładania na jutro.

Dobra, to zaczynamy! Delikatnie, więc na początek wydłużanie spacerów wydaje się rozsądne. Wcześniej kilkuminutowe przechadzki, małe odległości teraz zamieniam na długie dystanse. Po schodach z mieszkania kilka razy góra – dół na spacerek i? Bum! Zakwasy… 😮

Zabawne, prawda? Zakwasy po spacerze.Tego się nie spodziewałam, ale jak widać DA SIĘ 😉

Nie zraziło mnie to. Oprócz dawki szoku sytuacja ta nawet mnie rozbawiła. Spacery poprawiały samopoczucie zarówno mi jak i mojemu pieskowi – Maxowi. Zaczęliśmy regularnie chodzić do parku i przesiadywać na ławce, ciesząc się latem i piękną pogodą.

Po spacerach nadszedł czas na sensowne ćwiczenia w domowym zaciszu.

Pierwsze próby treningów wydawały mi się żałosne… Krótka rozgrzewka, dwa przysiady, pięć brzuszków i sapie jak stara lokomotywa (nie przesadzam). Wygląda na to, że osiągnąłem limit swoich możliwości. Koniec.. czas się porozciągać. 10 minut i po treningu xD – Tak, to nie żart!

Z czasem było coraz lepiej. Wytrwałość i systematyczność jest kluczowa. Warto samemu wyznaczyć sobie dni i czas treningu, aby trzymać się schematu oraz mieć możliwość dostosowania go do zwiększających się sił.

Po kilku tygodniach z 10 minutowego treningu przeszłam do 15, 20 minut. Treningi zaczęły nabierać coraz lepszych kształtów. Ja natomiast odzyskałam trochę formy i wigoru.

Po pół roku zapisałam się na siłownię. Pierwszy karnet! Ekscytacja!

Więcej o ćwiczeniach po chemioterapii już wkrótce w kolejnych wpisach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *